Przez trzy kolejne lata w okresie jesiennych przelotów ptaków ruszaliśmy do południowej Szwecji w okolice Skanor. Jest to na półwysep o charakterystycznym kształcie, wysunięty w kierunku zachodnim – w stronę cieśnin duńskich.
Miejsce jest dobrze znane europejskim birdwatcherom, o czym będzie dalej.
W przeciwieństwie do opisywanych na tym portalu wypraw do krajów Azji czy Afryki, nasze nie były tak atrakcyjne pod względem krajobrazowym, przyrodniczym czy kulturowym. Południowa Szwecja nie różni się zbytnio od Polski, więc głównym celem naszych wyjazdów były obserwacje ptasich przelotów.
Okolica, którą zwiedzaliśmy obfituje w płytkie zatoki, rozlewiska, piaszczyste łachy i plaże, rozległe pastwiska oraz … pola golfowe.
Warunki geograficzne sprawiają, że wiedzie tędy szlak wędrówek ptaków. Przez półwysep, jak przez lejek, "przeciskają się" ptaki migrujące jesienią ze Skandynawii do krajów Europy zachodniej. Skanor jest także ciekawy w okresie lęgowym. Gniazdują tutaj: edredon, sieweczka morska, szablodziób i biegus zmienny.
Nasze trzy wyprawy zaowocowały obserwacją około 130 gatunków ptaków. Najciekawsze (jak dla mieszkańców środka Polski) były alka i nurnik. Jednak dużą atrakcją były nie tylko bardzo rzadkie gatunki, ale częstość występowania i duże liczebności ptaków nieco pospolitszych. Niemal każdego dnia mogliśmy obserwować po kilkaset osobników bernikli obrożnych, białolicych i kanadyjskich, często lecących tuż nad naszymi głowami, stada edredonów liczące po 200-300 osobników, tysiące ciągnących kormoranów, czy biegusy zmienne – około 1000 osobników.
Przy słonecznej pogodzie Skanor jest także idealnym miejscem do obserwacji przelotu ptaków drapieżnych. Nad rozległymi łąkami tworzą się kominy i tam oglądać można myszołowy zwyczajne i włochate (duuużo), kanie rude (100-200 dziennie), mniej liczne trzmielojady, pojedyncze kanie czarne i orły przednie. Niezależnie od pogody, obserwować można błotniaki różnych gatunków (także blade, chociaż nam się nie udało), pustułki, drzemliki oraz liczne krogulce lecące za stadami wróblaków. Trafiały się też sokoły wędrowne.
A wróblaki lecą w "dobre dni" jakby je Pan Bóg wysypywał z worka. Pojawiają się znikąd, czasem przed przelotem nad morzem odpoczywają chwilę na polach golfowych, czasem lecą nad morze bez przystanku. Lecą stosunkowo nisko i ...niebezpiecznie im stanąć na drodze. Instynkt wędrówki jest tak silny, że ptaki wydają się być zaślepione i często byliśmy nimi dosłownie bombardowani. To zachowanie dotyczło głównie sikor – bogatki i modraszki – lecących setkami. Nie mniejsze stada tworzą zięby i jery. Licznie lecą świergotki łąkowe, wśród których zdarzają się nadmorskie. Rozczarować mogą się natomiast obserwatorzy mew – my widzieliśmy zaledwie pięć gatunków reprezentowanych przez nieliczne osobniki.
Podczas kilkunastu dni spędzonych w rejonie Skanor staraliśmy się dotrzeć w każde potencjalnie ciekawe miejsce i w efekcie przemierzyliśmy pieszo niemal całą linię brzegową półwyspu. Zdecydowanie inaczej postępowali inni obserwatorzy ptaków. Wszyscy skupieni byli w dwóch – trzech miejscach (blisko parkingów), gdzie godzinami wyczekiwali na nadlatujące ptaki, głównie drapieżniki.
W weekendy, przy sprzyjającej pogodzie, Szwedzi przybywali tam całymi rodzinami, rozkładali koce, krzesełka, kosze z jedzeniem i lunety.
Sporą dla nas atrakcją było stado około 150 fok szarych stale wylegujących się na niedostępnej dla ludzi plaży, oraz pluskające się tu i ówdzie w morzu, całkiem blisko brzegu pojedyncze osobniki.
Spośród ssaków liczne były też króliki, które skolonizowały wydmy, a także....krowy morskie.
Warto jeszcze wspomnieć o ochronie przyrody. Znaczna część terenu, głównie pastwiska, rozlewiska i piaszczyste łachy objęte są ochroną. Niemal przy każdym przejściu w ogrodzeniu znajduje się tabliczka z opisem rezerwatu.
Pewne odcinki plaży objęte są zakazem wstępu w okresie wiosenno-letnim, a niektóre także jesienią.
W ten sposób zapewnia się ptakom i fokom poczucie bezpieczeństwa podczas rozrodu i wypoczynku. Co ciekawe, obecność tabliczki informującej o zakazie wstępu wystarcza – nikt nie wchodzi na chroniony teren. Dla Szwedów napis STOP jest skuteczniejszy niż dla nas ogrodzenie z drutu kolczastego. Ponadto na większości obszaru zakazane jest uprawianie windsurfigu i kitesurfingu, o czym informują ustawione na plażach tablice ze stosowną mapą.
U nas to chyba nie do pomyślenia (patrz rez. Ujście Wisły, czy Mewia Rewa w Zatoce Puckiej).
Na stronie internetowej stacji ornitologicznej Falsterbo można znaleźć wyczerpujące informacje o liczebnościach poszczególnych gatunków migrujących ptaków i to zarówno aktualnych (codziennie nowy raport) oraz z minionych lat – zestawienia, wykresy itp. Są tam też mapki i dokładne opisy terenu.
Koszty wypraw były dość niskie: cena odpowiednio wcześnie zarezerwowanego biletu tanimi liniami lotniczymi do Malmo wynosiła niecałe 300 zł w obie strony, jedzenie w puszkach z Polski, nocleg u przyjaciół. Uwaga, alkohol, używany jako antidotum na zimny wiatr i trudy wędrówek, należy bezwzględnie przywieźć z kraju. Jeśli zabraknie to niedobrze – najbliższy specjalistyczny sklep znajduje się w Vellinge – stolicy gminy, czyli w odległości około 15 km, a ponadto ceny są zaporowe. W zwykłych sklepach można kupić tylko cieniutkie piwo (Szwedzi z południa zaopatrują się w Danii, a ci z północy produkują sami).
Marcin Kociniak, Marcin Wężyk, Maciej Wieczorek
Piotrkowski Klub Przyrodników