Na prośbę Jacka pokazuję swoje podopieczne – cierniówki. Znalazłem je na początku sierpnia 2004 r. w okolicach Zegrza. Jadąc samochodem omal nie rozjechałem dwóch ptaszków, które siedziały na środku pasa jezdni i nie uciekły (jak myślałem że zrobią) zbliżając się do nich. Po przejechaniu nad nimi zobaczyłem w lusterku, że nadal są w tym samym miejscu. Cofnąłem i okazało się ze to dwa nielotne pisklaki. Obok znajdowała się zachwaszczona łąka, którą właśnie wykaszano, to je pewnie wypłoszyło z kryjówki.
Niewiele się zastanawiając, postanowiłem, że razem z moją dziewczyną – Ewą, zaopiekujemy się nimi. Tylko jak? Nie interesowałem się wówczas ornitologia (poza początkowa hodowla zeberek) i nie miałem pojęcia co robić, ale cale szczęście jest internet!!! Znaleźliśmy informacje czym karmić (twaróg, mączniaki), jak, itp. No i ze względu na to, że pracowałem, większość opieki nad nimi spadło na Ewę. Całe szczęście to dzielna i zawzięta dziewczyna i podołała zadaniu.
Opiekowaliśmy się nimi przez miesiąc. Chodziliśmy na "spacery", gdzie ptaki poznawały środowisko, ale i tak zawsze wracały do nas na ręce lub głowy.
Na początku września ptaki dobrze już latały, wiec na okres przejściowy wynieśliśmy je na działkę i przez kilka dni trzymaliśmy w klatce na drzewie, wypuszczając za dnia na "rozprostowanie skrzydeł".
Po kilku dniach zaczęły z coraz większym oporem wracać do klatki, aż pewnego dnia przenocowały na jabłoni.
Na drugi dzień przyleciały jeszcze do twarogu, ale trzeciego dnia pojawiły się jedynie na chwile i odleciały z kilkoma innymi ptakami. Więcej już się nie pojawiły, mimo że chodziłem tam codziennie jeszcze przez tydzień. Żal było się rozstawać, ale ich dobro i życie na wolności były najważniejsze.
Nadal za nimi tęsknie, bo żadne inne ptaki, nawet te hodowlane nie przyzwyczaiły się do nas tak, jak te cierniówki.
pozdrawiam
Krzysiek Machnacki