(artykuł z Tygodnika Opoczyńskiego)

Już drugi rok w Spalskim Parku Krajobrazowym trwa program pod nazwą "Bartnictwo – odrodzenie staropolskiej tradycji". Realizowany jest on wspólnie z Lasami Państwowymi (Nadleśnictwo Spała), gminą Inowłódz, Mazowiecko – Świętokrzyskim Towarzystwem Ornitologicznym oraz międzynarodową organizacją przyrodniczą WWF-Polska. Głównym elementem programu odtwarzania bartnictwa jest współpraca z ostatnimi bartnikami Europy, którzy jak za dawnych lat pozyskują miód od dzikich pszczół żyjących w barciach i kłodach w lasach południowego Uralu. Wiosną ubiegłego, roku Lasy Spalskie gościły dwóch bartników z parku narodowego Szulgan – Tasz z południowej Baszkirii, którzy wspólnie z polskimi adeptami bartnictwa, wykuli pierwsze barcie w Polsce od 100 lat. Kolejnym etapem była wizyta Polaków na miodobraniu w Baszkirii (opisywana w TIT).

Kiedy wydawało się, że wszystko wiadomo już o starodawnym pszczelarstwie, do przyrodników z parku dotarły wiadomości, że gdzieś hen na dawnych polskich Kresach widuje się jeszcze kłody zawieszone na drzewach, skąd Ukraińcy i Białorusini wybierają miód. Na początku lipca została zorganizowana ekspedycja dokumentacyjna, która w sile 7 osób (parkowców, przyrodników i leśników) wyruszyła na Polesie, aby na przepastnych bagnach i w lasach poszukiwać śladów dawnego bartnictwa.

Pierwszym etapem była wizyta w Leśnictwie Kamianskie na północy Ukrainy, gdzie dotarliśmy po wielu dziesiątkach kilometrów kamienistej drogi, mijając urocze drewniane wioski. Tamtejsze lasy to głównie bagienne i podmokłe bory oraz brzeziny. Wokół wiosek rozpościerają się łąki z sielskimi stadami koni i krów wypasanych także w lasach. Miejscowi leśnicy będący także właścicielami kłód, pokazywali nam w jaki sposób utrzymują pszczoły. Posługują się przy tym starymi metodami wchodzenia na sznurowych i skórzanych leziwach, czyniąc to bardzo sprawnie. Okazało się, że hodowla pszczół w kłodach (czyli odpowiednio wydrążonych pniach powieszonych na drzewach) jest jeszcze dość często spotykana w okolicznych lasach. Kłody wiszą na starych drzewach, głównie na sosnach. Niestety z braku odpowiednich dużych i silnych drzew, spowodowanym intensywna gospodarką leśną, ukraińscy pszczelarze mają problemy z wieszaniem kłód i czynią to dość powszechnie... na cmentarzach. To na nich bowiem ocalało jeszcze dużo okazałych drzew. Obok pilnego dokumentowania fotograficznego i opisywania tej zapomnianej działalności człowieka, raczeni byliśmy ogromną gościnnością ukraińskich leśników i miejscowej ludności. Korzystaliśmy z dobrodziejstw parnej bani, kosztowaliśmy lokalnego jedzenia, nawiązywaliśmy osobiste przyjaźnie. Szczególnym wzruszeniem było odnajdywanie licznych śladów polskości tych ziem, w postaci wykopanych monet, bezimiennych polskich mogił czy żyjących jeszcze Polaków. Wśród nich był Władysław Suchowiecki – polski bartnik, opiekujący się chyba ostatnią już oryginalną barcią na północy Ukrainy w miejscowości Kamieńskie Górki (1 km od granicy z Białorusią). Barć ta zlokalizowana była w monumentalnej wielkości, samotnej sośnie rosnącej w jego obejściu. Także wizyta u Wandy Rudnickiej będzie przez nas długo wspominana, gdyż po zapukaniu do zupełnie przypadkowych drzwi i przedstawieniu się kim jesteśmy, bez zbytnich ceregieli siedzieliśmy już po chwili nad niedzielnym obiadem z dostawką świeżego mleka, swojej roboty masła i chleba. To był smak naszego dzieciństwa!

Po szczęśliwym przekroczeniu granicy wjechaliśmy na teren Białorusi, kraju jak się okazuje bardzo spokojnego, bezpiecznego, o równych i dobrze utrzymanych drogach, czystych przystankach i miasteczkach. Naszym celem była wizyta w Leschozie (odpowiedniku polskiego nadleśnictwa) Gancewicze. Tutaj także odwiedziliśmy miejscowych pszczelarzy prowadzących pszczoły w kłodach rozwieszanych w lasach, zadrzewieniach i obejściach. Zapoznaliśmy się z ciekawymi technikami wciągania kłód na drzewo oraz wchodzenia na drzewa po prostych drabinach z pojedynczych pni o krótko obciętych gałęziach. W czasie biesiad z lokalną społecznością mogliśmy skosztować suszonych w piecu piskorzy, wyśmienitych płatów sadła i słoniny przegryzanych szczypiorem czy przepysznych świeżych ogórków z miodem.

Trzecim etapem naszej ekspedycji było odszukanie ostatniego bartnika mieszkającego na Litwie. Po dotarciu do położonego w pobliżu białoruskiej granicy parku narodowego Dzukijos okazało się, że 95 letni leśny pszczelarz już nie żyje. Jednak tradycję litewskiego bartnictwa próbuje odtworzyć jego uczeń – Romas. Jest on pracownikiem parku, a jednocześnie prowadzi swoje niewielkie gospodarstwo w sielskiej wiosce Musteika. Jest także opiekunem skansenu bartniczego, do którego z zapałem ściąga ostatnie eksponaty i narzędzia, stare kłody, zdjęcia. Niewielki skansen ulokowany jest na skraju lasu sosnowego, a na jego terenie znajduje się pokazowy ogród z roślinami miododajnymi chętnie odwiedzanymi przez pszczoły. Jako pracownikowi Spalskiego Parku Krajobrazowego nasunęło mi się porównanie do realizowanego niegdyś przez park „Programu ochrony trzmieli”, którego elementem było także tworzenie takich ogrodów przy naszym biurze w Spale czy w Skansenie Rzeki Pilicy. I tak jak w naszym przypadku, litewski ogród i skansen Romasa, sfinansowane były przez Program Małych Dotacji Globalnego Funduszu Środowiska ONZ.

Oprócz prowadzenia skansenu, nasz litewski przyjaciel opiekuje się kilkunastoma kłodami i... oryginalnymi barciami. Nie bardzo wierząc wybraliśmy się do lasu, gdzie zaskoczeni byliśmy pokazem jego umiejętności wspinania się na drzewo z użyciem bardzo skomplikowanego leziwa (uralskie metody są zdecydowanie prostsze) i specjalnych lin podtrzymujących. A więc między Polską, gdzie powstały pierwsze od 100 lat barcie i terenami dalekiej uralskiej Baszkirii, są jeszcze ludzie posiadający oryginalną i nieznaną już nigdzie indziej umiejętność opieki nad dzikimi leśnymi pszczołami żyjącymi w barciach i kłodach!

Po 10 dniach wróciliśmy do Polski gdzie od razu nieprzyjemnie przywitał nas niezwykle agresywny ruch samochodowy, wszechobecny rozwój nazywany postępem, w którym brak jest miejsca na chwilę zadumy, spokój, nostalgię i normalność współegzystencji człowieka i przyrody. Takie zrównoważone czerpanie z natury bez utraty jej wartości bardzo wyraźnie widać na przykładzie właśnie bartnictwa. Z jednej strony człowiek korzysta z pracy pszczół, wykuwa dziuplę w drzewie, ale z drugiej strony stwarza dla pszczół będących świetnymi zapylaczami leśnych roślin, dogodne warunki oraz przyczynia się do ochrony starych drzewostanów, które z punktu widzenia przyrody są najcenniejsze.

Podsumowanie polskich doświadczeń bartniczych w połączeniu z wiedzą Baszkirów, bartników litewskich i białoruskich, zaowocuje międzynarodową konferencją "Bartnictwo – odrodzenie staropolskiej tradycji", która odbędzie się w dniach 27-28 sierpnia w Spale. Swój udział zapowiedzieli naukowcy, leśnicy, pracownicy parków krajobrazowych i narodowych, pszczelarze, urzędnicy, działacze pozarządowych organizacji. O szczegółach tego spotkania będziemy informować czytelników TIT na bieżąco.

Jacek Tabor
Spalski Park Krajobrazowy

banerruch

Ilość odwiedzin

2829037
DzisiajDzisiaj261
WczorajWczoraj263
TydzieńTydzień1161
MiesiącMiesiąc524